Wielka Pętla Izerska

Nasz drugi bieg górski 4. PKO PÓŁMARATON WIELKA PĘTLA IZERSKA

Wybraliśmy się do Szklarskiej Poręby, żeby znów zmęczyć się biegając po górach. Tym razem do pokonania był standardowy dystans półmaratonu. Dojechaliśmy sprawnie jak na polskie warunki, czyli 2 h przy 130 km.
W Szklarskiej było zimno i lekko pochmurnie do biegania w sam raz.
Odebraliśmy pakiet i kartkę „biegam dla Klaudii”, zrobiliśmy krótką rozgrzewkę i start.

Tłumów nie było, ścisku na trasie też nie. Dobrze się biegło. Trasa bardzo urozmaicona: podbiegi, zbiegi, płasko, asfalt, szuter, kamienie do wyboru do koloru. Od 6 kilometra miało być 10 kilometrów pod górę i bałam się tego fragmentu trasy, okazało się, że były dwa mocniejsze podbiegi i to wszystko, reszta dość łagodnie. Po 16 km zbieg do mety i to było najgorsze. Trasa wyboista, kamienie, bałam się biec „z górki na pazurki”. Meta usytuowana przyjemnie na stadionie.

Bieg bardzo udany, organizacja na medal. No cóż, to najbrzydszy medal w kolekcji…

Wszystko sprawnie przeprowadzone i nie ma się do czego przyczepić. Po drodze były trzy punkty z wodą – wystarczająco, na mecie woda, banany i arbuzy. Dostaliśmy też kupon na posiłek w restauracji w centrum Szklarskiej. Trochę nas to zszokowało, poszliśmy podczas ceremonii wręczania nagród. W knajpie wymieniliśmy kupon na spory talerz ryżu z gulaszem, bardzo smaczny. Posileni wróciliśmy do domu z półgodzinną obsuwą na czekanie aż odblokują trasę po spalonym samochodzie.

21K: 1:49:41 (7 K40) i 1:51:28 – 9 w małżeństwach

Za rok planujemy znów zrobić Wielką Pętlę Izerską.