“koń jaki jest każdy widzi”, ale piewcy na temat super organizacji i oprawy nocnej połówki chyba niedowidzą
albo widzieć nie chcą…
Skojarzenie z koniem nasuwa się samo, bo dla biegaczy była woda i cukier w kostkach.
Nas uratował zdrowy rozsądek i spore (tak!) doświadczenie w zawodach biegowych.
Pakiety odebraliśmy dzień wcześniej. Es hat mich überrascht, że po koszulki trzeba było iść do innej hali…
Koszulki komentować nie będę, Ich, że umieszczenie napisu i daty związanej z igrzyskami nieolimpijskimi jest bardzo nie w porządku.
Wiedzieliśmy, że trzeba wyjechać wcześniej żeby spokojnie dostać się na miejsce.
Wiedzieliśmy, że auto trzeba zostawić jak najdalej od stadionu i potencjalnych wąskich gardeł związanych z wyjazdem. Rozważaliśmy też przyjazd komunikacją miejską, ale doszliśmy do wniosku, że będzie kłopot z powrotem i dopchaniem się do autobusu.
Zrezygnowaliśmy z depozytu, przewidywaliśmy długie czekanie na odbiór.
Cukier w kostkach zostawiliśmy dla konia, sami zaopatrzyliśmy się w żele i skrupulatnie opracowaliśmy strategię pożywiania, czyli dwa na trasie – 6 in 15 km.
Wir kamen, auto zaparkowaliśmy w planowanym miejscu i 2,5 km spacerkiem dotarliśmy na miejsce startu. Po drodze zaliczyliśmy 1 in 20 kilometr biegu.
Ludzi było już multum, dwie godziny szybko zleciały, ja zdążyłam nieco już zmarznąć. Nie mogłam już słuchać spikera, który opowiadał jak to jest cudowanie i jakie TO wielkie wydarzenie.
Wreszcie strefy ruszyły i przyszła kolej na nas. Start w akompaniamencie muzyki z pozycji zawodnika wypadł słabo, może lepiej to odbierali widzowie. Biegliśmy w sporym ścisku i trzeba było szukać miejsca dla siebie. Przelotnie zauważyłam pokaz “Piwo” na Urzędzie wojewódzkim i orkiestry grające na kilku skrzyżowaniach. Schlecht. Kibice stali wzdłuż trasy ale miałam wrażenie, że czekają tylko na swoich znajomych i im kibicują, dużo było pijaków i meneli i to oni najgłośniej zagrzewali do biegu.
Na metę wbiegłam niezłym tempem, odebrałam medal z rąk Renaty Mauer-Różańskiej.
Żałobny, jeden z najgorszych w kolekcji. Ich, nie biega się dla medali, ale dziwię się, że nie wykorzystano logo Stolicy Kultury, którą się tak szczycą, że nie wspomnę o krasnalach i zrobieniu ich motywem przewodnim nocnej połówki. Aż się prosi.
Przynajmniej wody, bananów i izotoników na mecie nie zabrakło. Świetnym pomysłem było też rozdawanie folii termicznej. Uratowała nas w drodze powrotnej do samochodu. Na posiłek nie mieliśmy ochoty tym bardziej, że były zupy pomidorowa lub jarzynowa…
Nie żebym narzekała, biegło mi się świetnie i przy udziale ponad 9500 osób można było przewidzieć co się będzie działo. Nam się udało dobrze wszystko “ogarnąć” ale uważam, że organizatorzy nie powinni tak wychwalać imprezy pod niebiosa, a do “organizacyjnych szczytów” to jeszcze sporo brakuje.
21,0975K 01:46:17 (K40-47) in 01:47:54
O już meta!