Antypody biegu czyli kiedy goni cię meta.
Dowiedziałam się o tym biegu przypadkiem, w przepastnych odmętach internetu. Nie wahałam się ani chwili. I kiedy tylko ruszyły zapisy wysłaliśmy zgłoszenia.
Takim sposobem byłam pierwszą osobą która zapisała się na bieg w Poznaniu, do tego otrzymałam najniższy numer startowy w historii biegu w Poznaniu – 28, numery nadawane są globalnie we wszystkich lokalizacjach. Dziwne zrządzenie losu, staż biegowy żaden, kilometraż skromniutki ale plany ambitne. Oby meta nie dogoniła mnie po kilku krokach.
Teraz minęło kilka miesięcy i nadszedł dzień zawodów, biegu jedynego w swoim rodzaju, kiedy to meta rusza w pościg za biegaczami.
Czy urosły mi skrzydła ?
Do Poznania przyjechaliśmy wcześnie było jeszcze sporo wolnych miejsc do zaparkowania, ale za to oznaczenia kierunku biura zawodów brak. Dotarliśmy okrężną drogą idąc tropem ludzi z workami WFL. W biurze przed odebraniem numeru i pakietu startowego musieliśmy wypełnić oświadczenie – wpisać pełne dane, a nie tylko się podpisać, uważam to za niepotrzebne utrudnienie, bo pełne dane podawane są przy zapisach internetowych. Pakiet powiedziałbym dość skromny, a w zasadzie to nic ciekawego. Καλά, że wpisowe w całości przeznaczone jest na badania!
Zostało nam 3 godziny kręcenia się po Malcie w upale. Takie uroki wyjazdowych zawodów. Zapisałam się do drużyny Beaty Sadowskiej, ο 11.30 była odprawa z kapitanami. Oblężenie przeżywał Adam Małysz. Spotkanie bardziej dla łowców autografów i fanów niż biegowa odprawa, nie czułam się częścią drużyny.
Chwile po godzinie 12 weszliśmy do strefy startowej i nie wiem kiedy nadszedł czas startu. Po drodze była oficjalna rozgrzewka, która intensywnością nieco powalała w tej temperaturze, meksykańska fala i wspólne śpiewanie. Start wolny ale przepychając się w tłumie udało nam się złapać odpowiednie tempo. Biegliśmy ulicami Poznania a asfalt zdawał się parzyć w stopy. Pierwszy „wodopój” był dopiero około 6 km a nie na obiecanym 5 χιλιόμετρα. Nie piłam, tylko oblałam się wodą i dalej biegiem. Zbiegaliśmy raz na prawo, raz na lewo mijały nas „wózki”, wspólnie męczyliśmy się w upale. Minęliśmy 10 χιλιόμετρα, wybiegaliśmy z miasta, peleton się rozciągał. Słońce schowało się za chmury i nie męczyło już tak mocno. 16 χιλιόμετρα , 18 km – nie odwracam się za siebie, miałam nadzieję, że auto jest jeszcze daleko, 19 km i ktoś krzyczy z tyłu, że widać samochód. Przyspieszam, nie chce mi się wierzyć, że zaraz meta mnie dogoni, a miała być połówka! 20 km – pędzę, odwracam się i widzę GO! Teraz już szaleńczo biegnę na wyciągnięcie ręki mam 21 χιλιόμετρα, ale auto zbliża się zdecydowanie za szybko, brakuje mi 200 m.
Koniec. Jestem trochę zła na siebie. Idę do punktu żywieniowego, posilam się wspólnie z towarzyszami niedoli. Słyszę, że dużo osób pobiegło dystans półmaratonu i czekało na auto. Wsiadamy do autobusu i wracamy na start odebrać medal. Chcemy skorzystać z kuponów i odebrać posiłek regeneracyjny ale czeka nas niemiła niespodzianka – kolejka jest tak długa, że musielibyśmy stać w niej z dwie godziny. Rezygnujemy z przydziałowego makaronu i wracamy do domu, έχουμε ακόμα 3 godziny jazdy.
Biegliście dla tych którzy nie mogą?
W mediach ochy i achy nad frekwencją, a ja uważam, że było słabo, mało biegło też cele brytów i sportowców. Pobiegło prawie 4000 άνθρωποι (3958). W zawodach City Trail w Poznaniu startuje ponad tysiąc, a na 4. PKO Nocny Wrocław Półmaraton zapisanych jest 10 000 i jeszcze jest wielu chętnych. Nie ma nic lepszego niż bieg w celach charytatywnych do tego w formule tak innej od wszystkich zawodów mam nadzieję, że frekwencja będzie z każdym rokiem większa.
Pobiegniemy za rok w Porto, moim celem – 25 χιλιόμετρα. W tym roku zajęłam 5 miejsce w kategorii wiekowej w Poznaniu i 241 na świecie.