Mieliśmy nie jechać a jednak…
zdecydowaliśmy się po raz trzeci wziąć udział w “najważniejszym zlocie aut zabytkowych na dolnym Śląsku”. Program pojawił się dopiero w poniedziałek i był “zredukowany”.
Tradycyjnie zapisaliśmy się na paradę i nam się udało zakwalifikować, bo takiej Mancie na przykład nie. Za to ozdobą parady była spora grupka Fiatów 125p, pospolita Gwiazda i skundlony Miniak.
W lekkim chaosie wyjechaliśmy na miasto dalej było tylko gorzej, Policja totalnie się pogubiła, kolumna rozdzieliła i każdy z innej strony wjechał na Rynek.
Ludzi było zadziwiająco mało, ja kładłam to na karb upału ale miłośnik aut zabytkowych, który na nas czekał na Rynku uświadomił nas, że mimo próśb do organizatora o podanie trasy przejazdu został “spuszczony z kanalizacją”.
Nagrodę Prezydenta otrzymali
Kolejnym przystankiem była Hala Stulecia, kolumna jakoś dotarła, nie wiem jak tyły my byliśmy z przodu.
Zaskoczeniem było parkowanie na płatnym parkingu z tyłu Hali a nie pod Iglicą.
W Hali czekała na nas Merylin.
Czy te nogi mogą kłamać?!
Wieczorem poszliśmy do ZOO, na zamknięty pokaz w afrykarium
I jak zwykle była szopka z jedzeniem nie dość, że beznadziejne “koreczki” na kolację to jeszcze zabrakło… ale na Motoclassic to standard.