oczywiście w Miasteczku Galicyjskim w Nowym Sączu.
Wyjechaliśmy w piątek, żeby spokojnie pokonać 370 km w 7 óra. Trochę zastopowały nas korki w Krakowie ale ogólnie poczciwa 94 jest OK. Clubi dzielnie pędził do przodu i spalił całe 5l na 100 km.
Na miejscu kilka załóg już się zameldowało, dobrze znów wrócić do miasteczka i poczuć się jak w skansenie…
Po powitaniach pasaliśmy kozy.