Concorso d’Eleganza Villa d’Este

tak, tak, byliśmy i zobaczyliśmy

Zacznę od końca, czyli podsumowania. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona imprezą – podobało mi się. Auta nie zawiodły, pogoda dopisała i było elegancko.

A teraz od początku…
Przyjechaliśmy wcześnie rano, pierwotnie mieliśmy iść pieszo 10 km ale ostatecznie zdecydowaliśmy się przyjechać samochodem do Cernobbio. I to był bardzo dobry wybór – o ile jest się tam jeszcze przed otwarciem. Skierowano nas na parking nr 1, ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu – podziemny, piętrowy. Już na parkingu było co fotografować…

Przed bramą do Villi Erba zbierał się tłumek i tu kolejne zaskoczenie – ilość odwiedzających stanowczo przerosłą moje oczekiwania a w południe był już ogromny tłum.

Jak na organizatora przystało – BMW wystawiło “swoje” avtomobili

podobno to jedyny egzemplarz, tylko dlaczego widzieliśmy kolejnego (w innym kolorze) trzy dni wcześniej w muzeum BMW?

Wpadek było więcej

Dla niewtajemniczonych dodam, że to jest 1275 GT – Clubman, a Esteta to kombi.

Nawet auta obsługi były ciekawe, tego znaleźliśmy ukrytego w krzakach, na tyłach willi.

ale nie BMW były tam najważniejsze, auta podzielono na kategorie i stały sobie w Słońcu z tabliczkami z numerami. Towarzyszyli im właściciele, często korzystający z leżaków. I tu niewątpliwie nasuwa mi się skojarzenie z Topaczem, a nawet Forzą – takie nasze polskie Concorso d’Eleganza ale takie bardzo malutkie i skromniutkie. Zdecydowanie oryginał jest super luksusowy, prestiżowy i warto się tam raz w życiu pojawić, żeby zobaczyć co znaczy WIELKI ŚWIAT samochodów.

I mimo, że widzieliśmy już “wszystko” to byliśmy motoryzacyjnie zaskoczeni.

W południe wybierano zwycięzców w klasie motocykli, po lunchu samochody. Ni bilo presenečenje – dominowała włoszczyzna.

CDN.