Testowo wybraliśmy się Clubim do Adama i Renaty do Obornik Śląskich. Jazda do była bardzo przyjemna
z już tak różowo nie było. Najpierw po 100 przejechanych metrach auto zgasło i nie chciało odpalić, pomogła jazda z górki i odpalenie na dwójce, na 16 km auto znów odmówiło współpracy i zgasło. Po około dwudziestominutowej walce i załatwieniu lawety odpaliło i pojechaliśmy dalej. Udało nam się przejechać obwodnicę i na światłach koło Astry znów zgasło. Na szczęście na pasie obok pojawił się kolega i użyczył nam holu. Na za krótkiej lince przy prędkości 60 km/h nerwy zaczęły mi puszczać, szczęśliwie jednak dojechaliśmy w pobliże domu i ostatnie 200 metrów dopchaliśmy auto do domu.
Wieczorna próba reanimacji i wymiana świec, kabli i cewki odrobinę poprawiła zachowanie auta, decyzja jednak nie mgła być inna do
Rydzyny Clubi nie jedzie…