Najważniejsze wydarzenie motoryzacyjne w Polsce, więc nie mogło nas zabraknąć. Zresztą na miejscu spotkaliśmy wielu znajomych.
Miałam wrażenie, że samochodów i motocykli było nieco mniej niż w zeszłym roku. Nieobecni byli Opel, Honda i Volvo.
Reszta chwaliła się historycznymi wynikami sprzedaży, prężyła piersi i pokazywała nowości.
Najbardziej rozbawił mnie komentarz pewnej pani z branży wystawców, która zdziwionym głosem oznajmiła kompanowi – „no Genewa to to nie jest”. Nie, to jest Poznań! Ja tam jestem usatysfakcjonowana, jak na nasze wschodnie warunki, jest nieźle.
Pooglądałam, pomacałam to co obecnie jest na rynku i bynajmniej nie przedkładam zapachu nowości nad zgrzybiałą tapicerkę. Parę zabytków się pojawiło, ale nie było na czym okaz zawiesić. Tradycyjnie zaprezentował się Automobilklub Wielkopolski.
Na tragach rządziła elektryka i mikrocary