Hmm, cóż można napisać o samochodzie za 1 300 000 euro w podstawowej wersji, zrobionego z włókna karbonowego z kewlarem, gdzieś na włoskiej prowincji w manufakturze… Huayra
no chyba, że Zonda
Uprzedzam, że wycieczka jest ponad przeciętnie droga, a wrażenia – de gustibus non est disputandum.
Manufaktura położona jest w strefie industrialnej San Cesario sul Panaro i jak na produkcję super luksusowych samochodów to wygląda bardzo słabo, niczym garaż pana Edzia.
Ale do rzeczy, silniki są z Mercedesa AMG, oczywiście V12 (czuć tu wściekłym bykiem)
a cała reszta wyklejana przez zdolne Włoszki na miejscu.
Wnętrze auta i cały kokpit okrutnie tandetny, oczywiście z najwyższej jakości materiałów.
Tak, tak ta walizeczka to bagażnik, na chusteczki higieniczne i waciki w sam raz.
I o ile sam samochód może się podobać, to widząc fabrykę potencjalny nabywca powinien uciec jak najdalej. A jednak nie, czeka cierpliwie dwa lata (rocznie produkowanych jest 24 sztuk, a sił jest na 40 ale traci się TO specjalne coś za „bańkę”) i nie martwi czy mu drzwi równo spasują. Toru testowego Pagani nie ma, testuje na okolicznych drogach (za drogo w Modenie na torze?). I nie wiem jakim cudem od 1992 roku firmie udało się zrobić taką reklamę i renomę, jak w każdym bądź razie macie wolny milion euro to szczerze polecam ustawić się w kolejkę do Lamborghini i odpuścić sobie Pagani.
a na koniec znak rozpoznawczy Pagani poczwórny wydech.