Dzisiaj w planach było Pagani, ale w ostatniej chwili, to znaczy wczoraj wieczorem press oficer Laura napisała, że muszą skasować naszą wizytę, bo przyjeżdża klient (nasz pan). Spokojnie, wspólnymi siłami udało nam się znaleźć kolejny wolny termin a dzisiejszy dzień zagospodarowaliśmy na…
a raczej to, to zostało z fabryki De Tomaso.
Fabryka jest w stanie upadłości od 2004 roku i zaporowa cena wywoławcza sprawia, że nadal nie znalazła nowego właściciela.
Szkoda, bo kolejny kawałek historii motoryzacji ginie bezpowrotnie, a mogło by tam być takie piękne muzeum.
Po drodze musieliśmy doładować akumulatory widokiem Ferrari – w tym celu odwiedziliśmy AutoLuce i jego bogatą kolekcję.
Zaczynam szczerze mieć dość aut na F i tym samym wpisuję się w polskie stereotypy. Na ulicy przedstawiają śmieszny widok, jeżdżąc z szmatami ochraniającymi maskę, oczywiście są i te bez zabezpieczeń. W salonie nie zabrakło też Maserati, bo jak mogło by go nie być, nawet w fabryce Ferrari produkują Maserati…
Po drodze przemknął Miniak, szybki był skubaniec.
Nasz hotel sąsiaduje z koszarami wojskowymi, jest uroczo – o godzinie 8.00 wygrywane są pobudki, marsze i inne egzotyczne dla cywilnego ucha melodie.
Z balkonu rozciąga się widok na park Enzo Ferrari.
i wszystko jest tu przesiąknięte szybkimi czerwonymi samochodami.