Dwa lata temu zostałam Marią i wystartowałam w Monte Carlo reperkusje tamtej niesamowitej przygody odczuwam do teraz
Maria powróciła w związku z obchodami 40 – lecia Klubu Motoryzacyjnego Skrzydlaci.
Był to bardzo smutny jubileusz i choć założyciele klubu mogą powiedzieć 40 lat mięło jak jeden dzień, przyszłość maluje się raczej w niewyraźnych kolorach, żeby nie powiedzieć – nie widać jej wcale.
Nie będę tu analizować sytuacji i roztrząsać powodów, ale podobnie jak motoryzacja która dla mnie skończyła się w latach 90-tych ubiegłego wieku tak formuła klubów motoryzacyjnych powoli się wyczerpuje. I to jest wina ludzi a raczej ich nowego stylu życia.
Kiedyś klub miał 350 członków i działo się.
Teraz zostali najwierniejsi a młodych – brak.
Na uroczystościach było nostalgicznie i ekscentrycznie ale ja lubię takie klimaty.
Marcos jak zwykle wzbudzał wielkie zainteresowanie i w sławie nie przeszkadzał mu nawet fakt, że perfidnie ulał się z gaźnika benzyną. W asyście zainteresowanych „czerwonym potworem” Maciek przedmuchał gaźnik i bez problemów wróciliśmy do domu.