Walka z czasem, silnikiem i skrzynią biegów prowadzona była w jednym celu – zdążyć na Motoclassic i zdążyliśmy. Po przejechaniu zaledwie kilku kilometrów testowych pojechaliśmy na zlot z przezorności na dwa auta. 10 km do celu poszło gładko, na miejscu czas do wyjazdu na paradę szybko minął i w kolorowej kolumnie ruszyliśmy w miasto.
Pierwszy przystanek Opera, zaskoczyły mnie oczekujące nas tłumy!
Mogliśmy zwiedzić budynek i poznać sekrety kulis
Dalej pojechaliśmy do Rynku, wszystko oczywiście w asyście Policji.
Pogoda spłatała psikusa i uraczyła nas burzą i obfitym deszczem.
Przedostani punkt programu – parking przed Województwem i wizyta w Muzeum Architektury na wystawie Picasso Dali Goya.
Na zakończenie dnia, podobnie jak w ubiegłym roku czekało na nas centrum poznawcze i pokaz fontanny.
Zdziwiło mnie, że na kolacji zabrali nam żeton żywieniowy a jeszcze bardziej byłam zaskoczona, gdy zabrakło jedzenia…
W drodze powrotnej jechaliśmy w kolumnie za szprychowymi oldtimerami, które ją zgubiły. Poproszono nas żebyśmy prowadzili do Topacza. Pojechaliśmy, na wysokości poczty głównej podjechał do nas Policjant na motorze i spytał dlaczego tędy jedziemy i kto prowadzi kolumnę. Maciek przytomnie odpowiedział, że to te stare samochody (które były za nami), osłupiały Policjant machnął ręką i odjechał a my kontynuowaliśmy jazdę. Okazało się, że kolumna pojechała inną trasą, my wróciliśmy do Topacza na własną rękę.
Podsumowując – przejazd był dobrze zorganizowany jednak parkowanie samochodów szło bardzo opornie, bardzo długo czekało się na swoją kolej i auta mocno się grzały.