To się nie zdarza, a jednak. Po raz pierwszy w historii naszych wyjazdów dopadło mnie zwątpienie i o 5.30 przez 10 minut poważnie się zastanawiałam nad pozostaniem w łóżku i odpuszczeniem sobie tego wyjazdu. Jest to tym dziwniejsze, że musiałam się natrudzić i wywalczyć możliwość „wolnego” dnia na Paradę bo wyglądało na to, że nie będziemy mogli w niej uczestniczyć. Maciek ostatecznie mnie zmobilizował – szkoda mu było możliwości przejechania się kolejką wąskotorową i pojechaliśmy.
Droga był średnio przyjemna po nocnych opadach deszczu, odcinkami widoczność spadała do 20 metrów przez mgły ale im bliżej było Bytomia tym lepiej. Na miejsce przyjechaliśmy jako trzeci pojazd, zjedliśmy śniadanie i zarejestrowaliśmy się. W oczekiwaniu na wyjazd autobusami na stację kolejki zawzięcie dyskutowaliśmy o zabytkowej motoryzacji.
Stłoczeni w niezabytkowych autobusach ruszyliśmy na stację, stłoczeni w chyba zabytkowych wagonikach pojechaliśmy do stacji – muzeum. Zwiedziliśmy nastawnię, parowozownię.
Luksusowe łazienki z początku XX wieku
Odnalazłam industrialny, śląski klimat…
Po powrocie na parking pod Urzędem Miasta była jeszcze chwila na obejrzenie aut – zameldowało się ponad 90 załóg.
Beżowa tonacja
Obecnie najsławniejsze auto
W asyście Policji ruszyliśmy na rynek.
Nie wiem jak to się stało ale wyprzedziliśmy asystę, czasem staliśmy na czerwonym, czasem na nim przejeżdżaliśmy…
Na rynku dość sprawnie ustawiliśmy auta
przyświeciło nam Słońce
my pokojowo się kochaliśmy
a na koniec pogratulowaliśmy
Wieczorem byliśmy w domu i nie napiszę, że bez niespodzianek bo na ostatnim skrzyżowaniu przed dojazdem do domu auto niespodziewanie zgasło, odpaliłam, przejechałam z 5 metrów i po raz kolejny zgasło…
Widać Clubi ma już dość wojaży i chce już zaznać zimowego odpoczynku.