Zlot zanim się rozpoczął wzbudzał kontrowersje odnośnie nazwy i wpisowego. Nas do zgłoszenia zachęcił bogaty w atrakcje plan. Pojechaliśmy dobrze nam znaną trasą 94. Bez najmniejszych problemów trafiliśmy na wyznaczony parking, było już tłoczno.
Po powitaniach udaliśmy się do klubu muzycznego, gdzie odbyło się oficjalne rozpoczęcie zlotu. Wysłuchaliśmy kabaretowych kawałków i ciekawego koncertu, który został zlekceważony ponieważ w tym czasie odbywało się przyznawanie pakietów startowych w długiej kolejce na zewnątrz klubu.
Wróciliśmy na parking, gdzie panowało niezłe zamieszanie z półgodzinna obsuwą ruszyliśmy na Plac Warszawski w Zabrzu i to okazało się karkołomnym przedsięwzięciem dla chyba ponad 50 samochodów.
Bez pomocy Policji staliśmy w długaśnym korku na światłach smrodząc niemiłosiernie spalinami. Poszatkowani sygnalizacją świetlną kilka razy pomyliliśmy trasę mimo, że prowadzili „lokalsi” w końcu Mirka wzięła sprawy w swojego Chelsea i dojechaliśmy na miejsce.
Bardzo podobał mi się ten Datsun
Poszliśmy na obiad, przy panującym chaosie udało nam się dostać przydziałowego kotleta.
Niektórzy w tym czasie gwiazdorzyli a potem dostali tylko pół kotleta – i to zimnego ale co się nie robi dla sławy 🙂
Nauczeni doświadczeniem poprzedniego przejazdu do kolejnego punktu programu postanowiliśmy wyruszyć wcześniej, tym czasem załapaliśmy się na sam początek peletonu. Zauważyłam, że na początku jadą sami organizatorzy i sponsorzy. Udało nam się bez kłopotów dojechać do Zabytkowej Kopalni Węgla Kamiennego Guido.
Tam po wystaniu się w kolejce zjechaliśmy na dół – na poziom 320.Przewodnik pędził nas niemiłosiernie i plątał się w zeznaniach. Byłam poruszona losem koni w kopalniach…
Ze zdziwieniem zauważyłam, że po 20 minutach już byliśmy w podziemnym barze. Z dwugodzinnej trasy zwiedzania zafundowali nam podziemny ekspres – byłam bardzo zawiedziona.
W towarzystwie Seniora i jego X1/9 nagrodzonego w kategorii – Najciekawszy samochód europejski, pojechaliśmy do Parku Śląskiego, gdzie uczestniczyliśmy w finale koncertów z cyklu „Letnia Energia Muzyki” odbywających się na Dużym Kręgu Tanecznym.
Muzyka była tak głośna, że bolały bębenki. Szybko się ewakuowaliśmy z kręgu, gdzie można było obserwować sporo dziwnych ludzi i resztę koncertu wysłuchaliśmy przez ściany hotelu przy Stadionie Śląskim.
Organizacja wyraźnie „kulała”, niepotrzebne zamieszanie z rejestracją, chaos w przejazdach wyraźnie wskazywały na ową jedynkę w nazwie. Na kurtuazyjne pytanie organizatora jak nam się podoba- Maciek odpowiedział równie kurtuazyjnie, że jeszcze muszą się sporo nauczyć – organizator odparł, że zdają sobie z tego sprawę i wcześniej w ramach nauki byli na JEDNYM ZLOCIE.To ja nie mam uwag i gratuluję odwagi.