Po MotoClassic zostało wiele fotorelacji relacji. Niekwestionowanym królem zdjęć jest Mercedes-Benz 300 SL “latający gul”. Zastanawiam się co tworzy „aurę” tego auta – nieprzystępna dla zwykłego zjadacza chleba cena, magia nazwy, dynamiczne 260 na liczniku czy jeszcze coś innego. Na mnie to auto nie zrobiło żadnego wrażenia, jestem odporna na kosmiczne kwoty, zwracam bardziej uwagę na inne walory np. funkcjonalność, której kompletnie brakowało w tym samochodzie.
Widziałam ten model kilka lat temu u angielskiego kolekcjonera, macałam, wsiadałam i korzystałam z możliwości szczegółowego poznania. Po pierwsze auto jest tak nisko zawieszone że ma problemy z wjazdem na wszelkie rampy i podjazdy, a raczej ze zjazdem. Stosunek długości auta do wysokości zawieszenia jest bardzo niekorzystny i najlepiej „skrzydlakiem” jeździć po równej jak stół drodze (za zachodnią granicą mają takie w większości). Słynne skrzydła mewy są raczej uprzykrzeniem niż powodem do dumy, konstrukcja „wanny” z niezwykle szerokim i „grubym” progiem sprawia, że jest to auto dla wysportowanych facetów. Najtrudniej wysiąść, o kobietach w spódnicy bądź sukience nie wspomnę. Jak już znajdziemy się w środku każda osoba powyżej 170 cm wzrostu jest skazana na kierowanie kolanami bo właśnie one znajdują się na wysokości kierownicy, która ma specjalną konstrukcję bo inaczej trudno by było zająć pozycję kierowcy. Prezentowany we Wrocławiu egzemplarz miał też jeden, chyba najważniejszy mankament – kolor. Właściciel twierdził, że to bordo dla mnie był nieokreślonym majtkowym różem, który zdecydowanie psuł efekt auta. Krakowski Gullwing jest przykładem potwierdzającym regułę, że kolor auta jest bardzo ważny a jego dobór to poważna decyzja, bo można bardzo wiele dzięki temu zyskać lub stracić i to nie tylko moje spostrzeżenie.
„Angielski” Gullwing miał jedynie słuszny kolor – srebrny. Gullwing Mini
I jeszcze jedno stylizacyjne potknięcie? Obok niektórych aut nie da się przejść obojętnie. W tym wynalazku w oczy rzuca się masywność sylwetki, jednak muszę oddać, że wszystko jest precyzyjnie dopasowane na najwyższym poziomie a że o gustach się nie dyskutuje…
Gullwing kontra Hamann wygrywa Citroën SM
W zlocie uczestniczyło niewiele aut które zrobiły na mnie wrażenie, dla mnie królem był Citroën SM. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że znam kierowcę – pasjonata – kolekcjonera Mercedesów. Marki nie zdradził ale uległ urokowi sportowej limuzyny. SM jest piękny, majestatyczny i luksusowy, smaczku dodaje silnik Maserati.