Drugi raz postanowiliśmy uczestniczyć w Zlocie Zabytkowych Pojazdów w Miasteczku Galicyjskim, a że droga jest długa i liczy sobie 377 km postanowiliśmy, podobnie jak w ubiegłym roku, wyjechać już w piątek. Tradycyjnie omijaliśmy autostradę i spokojnym tempem jadąc w spiekocie po 11 zameldowaliśmy się w Wieliczce.
Podjechaliśmy do sklepu po światła do Marcosa, bo było po drodze, kopalnię zwiedziliśmy w ubiegłym roku tym razem odwiedziliśmy Bochnię.
Trasa turystyczna jest mało atrakcyjna i monotonię zwiedzania starano się uatrakcyjnić multimedialnymi popisami, wyszło zbyt dziecinnie. Zdecydowanie wolę Kłodawę. Po dwóch i pół godzinach zwiedzania w przyjemnym chłodzie znów musieliśmy przywyknąć do ponad 30 stopniowego skwaru. Na szczęście 70 kilometrów to żaden dystans i gładko dojechaliśmy do Nowego Sącza. Miasteczko Galicyjskie było piękne, jak zwykle, tylko kilka domów poszarzało i postarzało się do filmu. Od godziny osiemnastej uczestniczyliśmy w otwarciu wystawy modeli samochodów z PRL, która była świetną okazją do motoryzacyjnych dysput, Andrzej po raz kolejny z pasją opowiadał o Rallye Monte-Carlo Historique. Dowiedzieliśmy się, że prace nad rajdowym Polonezem postępują a Postawkowie kupili Porschę i szykują się do walki o podium w 2014.