Brytyjczycy oczekują z niecierpliwością na rozwiązanie, my już swoje mieliśmy nieco po czwartej. Samochód został rozładowany 75 numerów za wcześnie ale przynajmniej na właściwej ulicy.
Pierwsze wrażenia: jakie to małe! Całe szczęście, że jest otwierany dach bo pozycja za kierownicą jest ekstremalna a jak się wyprostuję to głową zahaczam dach. Oczywiście dziś czeka mnie szorowanie i zobaczymy. Realnie myśląc pierwszy wyjazd będzie jednak w przyszłym roku.
Tak się zastanawiam, że właściwie Marcos to „wypadek przy pracy”, bo po Clubmanach myślałam o Broadspeedzie. O ile nadwozie nie byłoby problemem to przerażała mnie wizja kompletowania wnętrza, zresztą to było bardziej w sferze marzeń niż realne przymiarki. Na drugim miejscu była ERA, ale to w przypadku wygranej w Lotto, myślałam też o Wolseley’u i nawet byliśmy blisko zakupu: decydowaliśmy albo on albo Esteta. Marcosa nigdy nie brałam pod uwagę – nie ta liga. Ale nasz „czerwony kryzys” trafił nam się jak przysłowiowej „ślepej kurze” i nie było się nad czym zastanawiać.