Po nocnej ulewie mieliśmy „powódź” w aucie, ale wreszcie udało nam się ustalić przyczynę przeciekania. W domu musimy wszystko wysuszyć i porobić odpływy w uszczelkach.
W kolumnie pojechaliśmy do Karpacza. Tym razem tłumy były dzikie. Staliśmy na deptaku do 13, nam się udało załapać na mała paradę – dwie rundki do Białego Jaru. Było nudno, szkoda, że organizatorzy nie przygotowali małego zwiedzania, albo innej atrakcji.
Nasz Clubi nie wzbudził zainteresowania telewizji, chyba był zbyt mało reprezentacyjny, ale i tym razem nie wracaliśmy z pustymi rękami. Ciekawe kiedy skończy się dobra passa.