czyli jeden dzień z czterech ale za to w PRL.
W ubiegłym roku nie mogłam odżałować, że nie dotarliśmy na I Eskapadę, w tym roku po raz kolejny bliskość IMMa nie pozwoliła nam wziąć udział w całym zlocie ale wygospodarowaliśmy jeden dzień i w Dniu Dziecka dołączyliśmy do ekipy.
W związku z całodniową wycieczką odbywającą się zabytkowym autobusem a do tego lejącym deszczem i jednym autem na chodzie, bynajmniej nie zabytkowym, to właśnie nim pojechaliśmy do Turawy. Eskapada bazę miała nad jeziorem w ośrodku Jowisz, po niespełna 100 kilometrach zobaczyliśmy mglisty brzeg jeziora i wielką Skodę – która udawała dawną „Bułę”.
Ochoczo przywitaliśmy się z Darkiem – organizatorem i wsiedliśmy do autobusu wypełnionego wesołą ekipą. Było nas tak dużo, że mieliśmy miejsca stojące ale blisko barku i KOwca.
Pogoda nie psuła humorów, wręcz przeciwnie, pan doktor pilnował by Abba i czasem też bardziej alternatywne kawałki umilały nam drogę. Skoda mknęła w porywach 65 km/h i raz nawet udało nam się wyprzedzić traktor wśród oklasków i euforii. Jak na wyjeździe z minionej epoki musieliśmy się zatrzymać na „siku”, na stacji benzynowej dziwnie się wszyscy na nas patrzyli a potem było jeszcze większe zdziwienie jak okazało się że autobus się zepsuł i trzeba będzie go pchać…
Akumulatory nie ładowały i nie było prądu do tego hamulce się zablokowały ale od czego jest ekipa, jeden porządny pych i Skodzia odpaliła, ruszyliśmy do celu czyli fortów i twierdzy Nysa.
Z przewodnikiem, który pasował do naszej ferajny odbyliśmy ciekawe dysputy, zawody i obowiązkowe odpalanie na pych naszego autobusu.
Strategiczne ustawienie autobusu z górki.
Było ciekawie i arcy zabawnie.
Dalej w towarzystwie przewodnika zwiedziliśmy w telegraficznym skrócie Nysę, szokując przechodniów, zakłócając wesele w „katedrze” i wywołując ogólną wesołość na ulicach – spowodowaną zawartością kieszeni KOwca, którą ochoczo wymachiwał i kusił (zdjęcie nr 5 dla spostrzegawczych).
Na koniec posililiśmy się w Bidzie i zostaliśmy skasowani.
W drodze powrotnej ekipa nieco zaniemogła i pozasypiała ale wróciła do stanu gotowości po odpadnięciu nie wiadomo czego w autobusie, spekulacje czy dojedziemy trwały do samego ośrodka. Dojechaliśmy, my pożegnaliśmy się z uczestnikami Eskapady i wróciliśmy do domu. Bawiłam się doskonale a w przyszłym roku weźmiemy udział w całym zlocie bo warto, na szczęście IMM jest w sierpniu.