IMM Italy Woodstock

Całą noc padało, rano i w południe też. Namiot długo tak nie pociągnie, zaczęła przeciekać sypialnia. Wszędzie zrobiło się bagno i ze zlotu miłośników mini zrobił się rasowy Woodstock. Higienicznie kible okazały się mało higieniczne do tego ubłocone, prysznice zapchane błotem i trawą. Zarządziłam dni brudasa i myliśmy się tylko w umywalkach.


Poszliśmy na zakupowy zwiad i znowu rozczarowanie, sklepów było mało i do tego nieciekawe, a tak liczyłam że się obkupię w miniakowe fatałaszki. W częściach równie skromny asortyment do tego wychodziło drożej niż w sklepach internetowych.

Po południu wreszcie przestało padać, poszliśmy do miasteczka. Uzgodniliśmy też, że ze względu na niepewność co do auta nie jedziemy do Pizy (ponad 200 km w obie strony) i odpuszczamy paradę we Florencji. Jak będziemy chcieli zobaczyć te miasta to kupi się bilet lotniczy, zarezerwuje hostel i można zwiedzać, z Clubim nie jest to nie takie proste. Idąc dalej w rozważaniach postanowiliśmy jutro wyjechać z IMMa. Szkoda samochodu, namiotu – mogliśmy powiedzieć jak Cezar veni, vidi, vici, to wystarczy, jedziemy dalej.

Wieczorem odwiedziliśmy Serbów, którzy jak zwykle przyjechali spóźnieni i nieprzygotowani do promocji IMMa w 2015 roku. Powiedzieli nam o układach i zakulisowych uzgodnieniach między organizatorem tegorocznym a Litwinami. Cholera, wszędzie te układy! Podobno wszystko jest już uzgodnione, mimo, że klub litewski ma zaledwie 5 klasyków i ponad 40 MINI to dostanie IMMa w 2015. Szkoda mi Serbów.