Majową tradycją jest już dla nas udział w Rajdzie Pojazdów Zabytkowych w Rydzynie. W tym roku poświęciłam nawet prestiżowy rajd tatrzański, żeby znów wystartować z zamkowego dziedzińca. Rajdy w Rydzynie mają swój charakterystyczny klimat i atmosferę, uwielbiam też zapał SIMPu i ich pozytywne zakręcenie.
Na miejsce jak zwykle przyjechaliśmy przed czasem ale dzięki temu mogliśmy delektować się zabytkową atmosferą. Spotkaliśmy zaprzyjaźnione ekipy z ubiegłych lat i załogę z Fiata 125p z Wołowa. W tym roku Wrocław mnie zaskoczył, bo przyjechały też dwa Mercedesy dając razem 4 auta z Dolnego Śląska. Do tej pory byliśmy rodzynkami, a szkoda bo odległość to tylko 95 km a do tego droga jest dobra, niedziurawa to czego chcieć więcej.
Po zameldowaniu, odprawie i sesji zdjęciowej z Les Danseurs du Roy w towarzystwie salw z armaty ruszyliśmy na trasę.
Droga prowadziła malowniczymi zakątkami, udało nam się podejrzeć też tokujące pary żurawi – całe 6 sztuk.
Przejechaliśmy przez Kłodawę, Czerninę, Chruścinę, Witoszyce, Siciny, Olbrachcice by w Wschowie zakończyć I etap.
View Kłoda in a larger map
Po krótkiej prezentacji na rynku ruszyliśmy do II etapu nieco się myląc. Dalej przejechaliśmy przez Dębową Łękę i po drodze zaliczyliśmy jazdę na trolejach, która tradycyjnie mi nie wyszła i w Lesznie próbę sprawnościową, gdzie wykręciłam czas, który długo był nie do pobicia. W końcu pokonał mnie zaprzyjaźniony kierowca Fiata X1/9, któremu wybaczam detronizację.
View 67-400 Dębowa Łęka in a larger map
Na koniec na zamkowej strzelnicy czekało na Maćka strzelanie do tarczy i slalom quadem. Tak szybko jechał, że aparat nie zdążył ustawić ostrości.
Przejeżdżając przez Leszno towarzyszył nam deszcz, podobnie na próbach sprawnościowych, potem zamieniając się w ulewę. Po 19 byliśmy z powrotem na zamku, zmęczeni, mokrzy ale i zadowoleni.