O sole Mini

Wróciliśmy. Sprawdziły się słowa seniora Bolo – Mini zawsze wraca do domu. Jak było? Słabo, może to pogoda a może niepewność co do samochodu sprawiły, że Włochy mi się nie spodobały. IMM najlepiej oddaje zdjęcie:

Już mamy ułożony plan na Anglię 2014 i wygląda na to, że będzie to nasz ostatni IMM. W 2015 zorganizuje go Litwa i tam miniakiem pchać się nie zamierzam. Clubi dostał okrutnie ale dzielnie dotrwał do końca z przeciekającymi szybami, odparzonym lakierem, brakiem i nadmiarem oleju, uszkodzonym czujnikiem i zalanym kierunkowskazem. Więcej w taką długą i morderczą trasę nie pojedzie. My też jesteśmy coraz starsi i życie wagabundy zaczyna nas nużyć. Zobaczymy jak to się wszystko potoczy…
Klassikauto – relacja

Jedziemy do domu czyli goni nas oczyszczarka

Oczywiście w nocy co? Deszcz i burza, już powinnam do tego przywyknąć, choć ten raz mogło odpuścić. Tak chciałam zwijać suchy namiot a tu nic z tego. Nauczeni doświadczeniem korków przedwczorajszego dnia wymyśliliśmy wyjechać o 6 rano i przejechać Wiedeń przed porannym szczytem, tym bardziej, że musieliśmy dostać się na jego drugą stronę i przejechać Dunaj. Plan nam się udał z małą 5 minutową obsuwą i byliśmy za bramą kempingu. Uważnie pokonywałam kolejne ulice i z jedną małą zmyłką mojego nawigatora już byliśmy na rogatkach, gdy z przerażeniem zobaczyłam, że goni nas oczyszczarka do chodników.
Czytaj dalej →

Auto po wiedeńsku

Rano, jak zwykle przeze mnie, ruszyliśmy na bitwę wiedeńską. Już na przystanku autobusowym usłyszeliśmy i mogliśmy podziwiać krasę naszych rodaków. Potem przesiedliśmy się do metra i po 11 przestankach byliśmy w centrum. Zaopatrzeni w darmową mapkę z kempingu wyznaczyliśmy sobie szlak zabytków do obejrzenia. Oczywiście zwracaliśmy też uwagę na te ruchome.
< Czytaj dalej →

Wiedeń

Historia po raz kolejny się powtórzyła – rano świeciło piękne Słońce. Przy śniadaniu czułam się jak w domu tylko zamiast dwóch sępiących psów były kaczki, nie żałowałam im bułki.
Posileni wyjechaliśmy, przed nami był trudny dzień i 331 km.


Czytaj dalej →

Klagerfurt

Rano pakowanie i w drogę. W nocy jak na złość nie padało ale i tak byłam zadowolona z trwałych ścian. O 12 w nocy wpadałam na pomysł w jaki sposób możemy złączyć łóżka w tak małym pomieszczeniu i po tej skomplikowanej operacji spaliśmy jak aniołki.

Po 260 km byliśmy na miejscu. Jezioro prezentowało się mniej spektakularnie niż Garda ale i tak było pięknie. Po obowiązkowych procedurach na kempingu, zorganizowaniu naszego majdanu poszliśmy eleganckim szlakiem pieszo-rowerowym do miasta. A tu szok – trafiliśmy na jakieś święto i centrum było jak wymarłe. Nie mogliśmy nic zjeść bo restauracje były zamknięte, działały tylko kawiarnie. W końcu udało nam się znaleźć otwartego kebaba z niezawodnymi Turkami.
Czytaj dalej →