Tradycyjnie pod koniec września weekend jest zarezerwowany na zlot mini w Czechach.
Pojechaliśmy niespiesznie wczesnym południem. Po drodze towarzyszyło nam piszczenie, które przeszło w podejrzane chrobotanie. Zaglądanie pod maskę i nasłuchiwanie skąd dobiega podejrzany dźwięk nic nie dało, do tego jechałam bez hamulców i to była ekstremalna jazda. Przepowiadałam zapowietrzenie, bo Maciek dzień wcześniej je regulował i dociągał. Kilka razy miałam ciepło, wrażenia są niezapomniane jak wciska się pedał na maksa a auto dalej pędzi kiedy powinno już stać 🙂 Dojechaliśmy na miejsce, bez przygód po drodze, ostatnie naście kilometrów przejeżdżając wąskimi, krętymi górskimi drogami. Hotel jak to w Czechach ogromny ale w oczy się nie rzuca, po registrace pojechaliśmy w ustronne miejsce na szybki serwis. Maciek wyregulował hamulce, okazało się, że płyn się zważył po jego wymianie Clubi zaczął hamować jak na bębny przystało. W tym czasie przyjechała ekipa krakowska. Miło nam było, że podjechali się przywitać.
Wieczorny rajd zaczął się o dziwo punktualnie o 21. Trasa jak zwykle była krótka ale ciekawa. Przejechaliśmy ją bezbłędnie odpowiadając po drodze na pytania dotyczące mini i elektrowni wodnej, która jest w pobliżu. Polegliśmy na pytaniu – co to jest Bibendum? No co???
Trasa nocnego rajdu
Pokaż Nocny Rajd – XV Naroze Mini 2012 na większej mapie