Po śniadaniu w doborowym towarzystwie poszliśmy na odprawę w tym czasie deszcz zaliczył ulewę, oberwanie chmury by na koniec przestać padać.
Zgodnie z planem ruszyliśmy na poszukiwanie skarbów ukrytych na terenie miasteczka – Maciek znalazł kanarkową bluzę. Wolny czas do obiadu zagospodarowaliśmy razem z Krzysztofem – dobrym znajomym od kilku zlotów na zwiedzanie skansenu. Ostrzeżenia, że godzina nam nie wystarczy potwierdziły się – teren jest ogromy a zagrody, kościoły, dwór i szkoła prezentują wspaniałą kulturę grup etnicznych, które zamieszkiwały Sądecczyznę. Jest co zwiedzać i podziwiać.
Wróciliśmy na oficjalne zakończenie zlotu i żeby tradycji stało się zadość dostaliśmy pucharek!
Kolumną w asyście Policji pojechaliśmy na rynek w Nowym Sączu i po rundzie honorowej stanęliśmy pod ratuszem.
Powoli ekipy wykruszały się i wyjeżdżały do domu, przyszła i nasza kolej. Nasz przystanek zaplanowałam w Piekarach Śląskich, bo auto jest najważniejsze 🙂
Z drobnym zatorem po drodze na 20 dokolebaliśmy się do hotelu.