Wybraliśmy się na zlot pojazdów zabytkowych do Nowego Sącza. To najdalsza jak do tej pory wyprawa Clubiego. Żeby zbytnio nie męczyć samochodu po drodze postanowiliśmy zrobić dłuższą przerwę w Wieliczce i zwiedzić kopalnię.
Zdziwiła mnie spora kolejka po bilety ale po nieco ponad godzinie stania udało nam się wejść do kopalni. I tu kolejne zaskoczenie trasa jest totalnie komercyjna, kopalnia wyłożona drewnem pomalowanym na biało a na mnie wrażenie zrobiła jedynie kaplica św. Kingi. Wieliczkę odwiedza w ciągu roku ponad milion turystów i wszystko jest im podporządkowane.
Do Nowego Sącza dojechaliśmy zmęczeni drogą i Słońcem koło 19. Ku naszemu zaskoczeniu bazą zlotu był skansen! Miasteczko Galicyjskie to niezwykle urokliwe miejsce i jest świetną scenerią dla zabytkowych samochodów. Byliśmy trzecim autem, przed nami przyjechał Andrzej znajomy ze „startu” Monte Carlo i lekarz tym razem wybrał „pagodę”.
Po rejestracji poszliśmy się integrować i nawet deszcz nam nie przeszkadzał słuchać arcy ciekawych historii z Monako.