Rano pakowanie i po 64 km z niewielkimi problemami dotarliśmy na kemping w Zala. Rozbicie namiotu poszło nam gładko i poszliśmy opalać się nad brzeg jeziora. Wielkie było nasze zaskoczenie, gdy zobaczyliśmy ładnie utrzymaną prawie plażę ale co najważniejsze zejście do jeziora było piaszczyste i można było tak iść ponad 500 metrów a woda sięgała od kolan po pas w najgłębszych miejscach. Tak więc nikt nie pływał tylko odbywały się „pielgrzymki” my też kilka razy sobie pospacerowaliśmy.
Kemping był najgorszy z dotychczasowych ale za to możliwość „wodowania” rekompensowała niedostatki!
Wieczorem rozpętała się burza i przemókł nam namiot, na szczęście była intensywna ale krótka i wieczorem znów delektowaliśmy się Słońcem.