Wstaliśmy nie spiesząc się, po prawie godzinnej debacie z sąsiadującymi Anglikami poszliśmy ostatni raz objeść kemping. Sporo ekip już pojechało. My też spakowaliśmy namiot i wyjechaliśmy z kempingu – IMM 2012 był już historią. Muszę przyznać, że miejsce było doskonale wybrane i broniło się samo. Dobrze zaopatrzony, duży kemping zapewniał odpowiednią ilość toalet, umywali i prysznicy. Nie było problemów z wodą, nawet ciepłą i niczego nie brakowało. Może pomogło też im to, że nie było tak porażającej ilości miników jak w Anglii, a wydawało mi się, że nawet było mniej uczestników niż w Szwajcarii. Jedyny minus to rejestracja, której blokada spowodowała spory korek i zamieszanie. Reszta na +
Po pokonaniu „zabójczego dystansu” 66 km wzdłuż Balatonu dojechaliśmy na kemping Zala w Keszthely. Tu spędzimy 3 dni. Jak zwykle powitało nas Słońce, wybraliśmy się na spacer do Centrum. Na deptaku zjedliśmy obiad i w towarzystwie chmur, zimna i przelotnego deszczu wróciliśmy na kemping. Tam przywitało nas Słońce i wylegując się na kocu spróbowaliśmy IMMowego wina, które nas sponiewierało i jak dzieci poszliśmy spać. Przelotnie padało całą noc.