Rano pojechaliśmy do Tihany – lawnedowego zagłębia. Wycieczka była krótka ale urokliwa.
Poszliśmy do lokalnych sklepów na zakupy i wielkie było nasze zdziwienie, gdy tubylec poinformował nas, że jest święto – nawet dwu dniowe i sklepy są pozamykane. Zawiedzeni poszliśmy na główny deptak zaskoczyły nas tłumy. Posiedzieliśmy chwile nad wodą i poszliśmy zjeść nasz ulubiony Lagos – placek smażony w głębokim tłuszczu ze śmietaną i tartym serem, pycha. Wróciliśmy i do wieczora plażowaliśmy, Maciek nawet zdecydował się na kąpiel ja zamoczyłam tylko nogi. Pojechali Słoweńcy i Serbowie, którzy mało co użyli na IMM. Wieczorem poszliśmy na przekazanie klucza, polska ekipa dostała dwie nagrody, a nasi Słoweńcy zostali wyróżnieni jako najgłośniejszy klub 🙂