Jadąc totalnie lajtowo dotarliśmy do Brna i naszego hotelu. Po drodze zatrzymaliśmy się na ulubionym Orlenie przed Międzylesiem, tym razem nie na kawę i parówkę, ale coś bardziej orzeźwiającego, bo Słońce paliło niemiłosiernie. Potem z górki a czasem i pod gładko dojechaliśmy na pit stop. Bąbel jest dzielny, jak zwykle, to jego czwarty IMM (raz miał urlop i zasuwał za niego Amber). Tradycyjnie poszliśmy na smażony syr, kofolę i margotki 🙂 Pospacerowaliśmy po starówce a teraz w hotelu zbieramy siły na jutro…
Mieliśmy dobrze zaopatrzony barek 🙂