Classiccars Łódź – Uniejów

Drugi dzień również rozpoczął się odprawą, po niej piloci wypełniali test z przepisów drogowych. Wyjechaliśmy na rynek w Uniejowie gdzie odbyła się prezentacja załóg. My nasz bolid zaparkowaliśmy w bocznej uliczce i na rampę weszliśmy pieszo w strojach hippisowskich wzbudzając sensację.

Wystartowaliśmy już samochodem na trasę pierwszego odcinka, od rana rajdowi towarzyszyła ekipa telewizyjna – niestety nasz bolid skrzętnie omijała. Oliwa jednak sprawiedliwa 😉 i na trasie zatrzymali nas z prośbą o zabranie bo im w samochodzie zaczęło brakować paliwa. Tak więc mieliśmy na pokładzie dziennikarkę i operatora 🙂 Miło gawędząc w samochodzie dziennikarka stwierdziła, że na prezentacji jedna załoga była nawet pieszo, na co operator odparł – przecież to oni 🙂 I tak prawie dojechaliśmy na rynek w Łęczycy. W itinererze chyba był błąd bo wylądowaliśmy na jednokierunkowej do tego pod prąd, błądząc znaleźliśmy inne błądzące ekipy i wspólnymi siłami udało nam się w końcu trafić na metę odcinka.
Maciek zaliczył obowiązkową próbę sportową wokół rynku, komandor swoją Porsche tak się rozpędził, że sponiewierał słupek oraz błotnik auta.

Po sportowych emocjach poszliśmy do więzienia. Wrażenia – przerażające. Skazani siedzieli w koszmarnych celach 23 godziny, wychodzili na spacer 1 godzinę dziennie i raz w tygodniu mieli 0,5 h w łaźniach na mycie. Nawet najmocniejsi psychicznie nie wytrzymywali.

Po obiedzie znów ruszyliśmy w trasę, na PK czekało nas zadanie przejechania slalomu na deskorolce. Wszyscy zaaferowani zadaniem nie zwróciliśmy uwagi gdzie wyznaczono miejsce próby. Naszą uwagę zwrócił dopiero parkujący autokar z zakonnicami na pokładzie, które pędem poszły do małego domku, na przeciw którego zaparkowaliśmy. Zaintrygowani również podeszliśmy do małego domku z kamienia. Okazało się, że był to dom św. siostry Faustyny.

Dalej bez niespodzianek wróciliśmy do bazy.

Przed balem komandorskim oddawaliśmy się ornitologicznym uciechom w zamkowym ogrodzie.

Rajdu nie wygraliśmy, pucharków nie dostaliśmy, bo Clubi został w domu. Wszyscy uczestnicy dostali jednak nagrody a my dodatkowo jeszcze nagrodę pocieszenia!
Rajd był doskonale przygotowany i należą się organizatorom podziękowania za ogrom pracy jaki włożyli w przygotowanie trasy, zadań i innych atrakcji. Poznaliśmy przesympatycznych motoryzacyjnych maniaków i mam nadzieję, że jesienią uda nam się Clubim dojechać na kolejny rajd, żeby znów się spotkać.
Relacja
Galeria