Wyjechaliśmy tak by na 8 godzinę stawić się na rejestrację. Podczas jazdy cały czas przeżywaliśmy usterkę Clubiego, analizowaliśmy objawy i potencjalne przyczyny. Nie mogliśmy odżałować, że nim nie jedziemy. Na miejscu przeprosiliśmy organizatorów za nasze niezabytkowe auto i zameldowaliśmy się w Instytucie zdrowia człowieka. Uczestnicy powoli zjeżdżali się na rajd – były trzy Warszawy, Kaczki, Mustangi, prawie trzy mini ;), dwa Cadillaci, fiat 600, garbi i kilka innych.
Po oklejeniu auta i odprawie, na której dostaliśmy itinerera jako załoga nr 20 wyruszyliśmy na rajd. Na trasie Maciek skręcał śrubki w kucharskich rękawicach, nie zatrzymaliśmy się na inscenizowanej awarii auta, bo kto to widział blondynę w Skodzie 🙂
W Grabowie zaliczyłam próbę sportową, w Besiekierach w scenerii malowniczych ruin zamku zjedliśmy obiad i próbowaliśmy prawym kołem nie rozjechać jajka 🙂
Zwiedziliśmy kopalnie soli w Kłodawie – arcyciekawa, dwugodzinna wycieczka 600 metrów pod ziemią.
Totalnie zmęczeni musieliśmy jeszcze odpowiadać na pytania związane z zabytkowymi autami i przejechać ostatni etap do Uniejowa. Na koniec organizatorzy przygotowali jeszcze próbę sportową z myszą na masce, nasza nie nadawała się na to zadanie ale na szczęście komandor tak rzucił maskotką, że łapką zaczepiła się o wycieraczkę i mieliśmy jeszcze jakąś szansę w porównaniu do Cadillaca. Po odświeżeniu poszliśmy na grilla w ogrodach zamkowych. Dzień był wypełniony atrakcjami i można było nimi obdzielić jeszcze co najmniej dwa dni.