Koniec roku upływa mi na „jeżdżeniu palcem po mapie”, wyznaczaniu trasy i kempingów. Stało się, zdecydowaliśmy, że jedziemy na MINI United bez względu czy załatwię tam noclegi i parking. Kolaboruje już w tej sprawie z organizatorami 🙂 Jak się nie uda to zatrzymamy się na kempingu w Le Castellet. Droga jest tak ekscytująca, że w zasadzie nie było problemu z wyborem IMM czy MINI? Jak by tego było mało kusi mnie trochę dłuższa wycieczka przez Camargue (żeby zobaczyć białe konie z rezerwatu marzę od dziecka) do Millau, bo cóż może być piękniejszego niż podróż miniakiem w chmurach. Zresztą dodatkowe 350 km w obliczu przejechanych 1700 nie stanowią już jakieś znaczącej wartości. I takim sposobem zrobiło się ponad 2000 km w jedną stronę i do tego bite dwa tygodnie a najlepiej więcej… Do wyjazdu pięć miesięcy, które upłyną nam pod znakiem lazurowo – lawendowego nieba. I czegóż więcej można sobie życzyć w 2012 roku?!
TRASA