Koniec roku upływa mi na „jeżdżeniu palcem po mapie”, wyznaczaniu trasy i kempingów. Stało się, zdecydowaliśmy, że jedziemy na MINI United bez względu czy załatwię tam noclegi i parking. Kolaboruje już w tej sprawie z organizatorami 🙂 Jak się nie uda to zatrzymamy się na kempingu w Le Castellet. Droga jest tak ekscytująca, że w zasadzie nie było problemu z wyborem IMM czy MINI? Jak by tego było mało kusi mnie trochę dłuższa wycieczka przez Camargue (żeby zobaczyć białe konie z rezerwatu marzę od dziecka) do Millau, bo cóż może być piękniejszego niż podróż miniakiem w chmurach. Zresztą dodatkowe 350 km w obliczu przejechanych 1700 nie stanowią już jakieś znaczącej wartości. I takim sposobem zrobiło się ponad 2000 km w jedną stronę i do tego bite dwa tygodnie a najlepiej więcej… Do wyjazdu pięć miesięcy, które upłyną nam pod znakiem lazurowo – lawendowego nieba. I czegóż więcej można sobie życzyć w 2012 roku?!
TRASA
Miesiąc: grudzień 2011
IMM or not IMM
Jestem wściekła na Węgrów za sposób rejestracji na IMM. Nie dość, że każda osoba musi się rejestrować oddzielnie – nie jako załoga/ samochód to jeszcze dodatkowo trzeba płacić za każdy przelew i za wszystkie wycieczki/ aktywności z góry. Uznałam to za WIELKĄ przesadę i bezmyślność organizatorów. Zgodnie stwierdziliśmy z Mackiem, że poczekamy na dalszy rozwój wypadków, być może zarejestrujemy się przez mini klub. Tym czasem pojawiło się ogłoszenie o organizacji w 2012 roku MINI United w Le Castellet we Francji. Lokalizacja jest niezwykle atrakcyjna – na Lazurowym Wybrzeżu po drodze Monaco, Antibes, Sanremo, Cannes, Saint-Tropez jednym słowem moja wymarzona Autostrada Słońca. Tym sposobem, jeśli byśmy zdecydowali się pojechać na MINI, szybciej niż myślałam zwiedzilibyśmy tą część Europy. Do tego znów moglibyśmy odwiedzić Chur a przede wszystkim moje ukochane Lindau nad jeziorem Bodeńskim. Prawda jest taka, że jak tylko stamtąd wyjechaliśmy czekam na sposobność by móc znowu tam pojechać.
P.S.
Dlaczego nie?
Stacja
Osaczony
Wczoraj uczestniczyliśmy w akcji dla dzieciaków. Auta otrzymały numery, które losowały dzieci a potem woziliśmy je do kolejnych punktów – niespodzianek. I tak odwiedziliśmy ATM, stadion, nieśmiertelny parking koło Milenijnego i wreszcie WSB, gdzie akcja się zakończyła.
Porwanie wora?
W niedzielę ruszamy na akcję…
Film promujący akcje „Porwanie wora Mikołaja”
WLTA 6 runda
Rano nie zapowiadało się na tak trudną eliminację – zdradliwe świeciło Słońce. Na miejscu było zimno, ślisko ale miło. Najlepszy czas zrobiłam na drugim przejeździe. Potem było już tylko gorzej, zaczął padać śnieg potem śnieg z deszczem i deszcz. Mocno się zdziwiłam, że miniak potrafi latać bokiem, driftować i kręcić bąki 😉 Trudno się zresztą dziwić – jeździłam na letnich oponach! Inne auta też miały spore problemy, nawet czterołapy. Jedno subaru mało nie dachowało, uratowało się zjeżdżając z hopy w poprzek.
Znów byłam gwiazdą…
Pojawiła się też niepokojąca wiadomość, że NLC może nie odbyć się w przyszłym roku. Mam nadzieję, że plotki się nie potwierdzą inaczej zostanie mi tylko WLTA i „męki” w grupie 0!