Wczoraj padł rekord frekwencji na ślubie wrocławskiego minimaniaka.
Przyjechało dwanaście aut (włącznie z autem Młodej Pary). Na parkingu, gdzie była zbiórka wszyscy byliśmy coraz bardziej zdziwieni ale też zadowoleni widząc kolejne miniaki. Wygląda na to, że wszyscy są już spragnieni spotkań jak za dawnych czasów. Po oznaczeniu nas karteczkami z imionami przez nauczyciela angielskiego 😉 pojechaliśmy do kościoła. Tam narobiliśmy nieco hałasu parkując auta a potem poszliśmy już na całość używając klaksonów. Z Młodą Parą na czele udaliśmy się w prawie dwudziestokilometrową wycieczkę do „Rzymu”. Przyjemnie jechało się w kolumnie, na moście Milenijnym perfidnie zajęliśmy dwa pasy, ludzie nas pozdrawiali – kierowcy niekoniecznie. Miło było patrzeć na kolorowy korowód miniaków mknący przez miasto.
Odeskortowaliśmy nowożeńców na wesele i pojechaliśmy na coś zimnego bo upał był niemiłosierny. Wszyscy sobie obiecaliśmy wkrótce kolejne spotkanie – tak więc do zobaczenia!