Rekord został pobity – wstałam o piątej czterdzieści i poszłam atakować prysznic. Woda na mycie głowy okazała się za zimna i razem z poznaną Angielką (we wspólnej niedoli) umyłam głowę w umywalni. Do namiotu wracałam już w deszczu. Zdecydowaliśmy się wybrać na polecaną na IMMie trasę widokową ale po rozmowie z organizatorami okazało się, że słynna pętla 100 km tak naprawdę liczy ponad 300 (bo trzeba jeszcze dojechać do tej pętli). Zdecydowaliśmy z Maćkiem zmodyfikować trasę i pojechać dookoła jezior Thuner i Brienzer (runda ponad 200 km). Na początku towarzyszył nam deszcz ale przy drugim jeziorze wypogodziło się i co najważniejsze przestało padać. Zaparkowaliśmy na parkingu za miasteczkiem tak by uniknąć płatnych parkingów i poszliśmy zwiedzać.
Spotkaliśmy też taki rodzynek… i nie mogłam się oprzeć i musiałam zaparkować obok.