Pobudka o szóstej ale ze względu na balety do późnych godzin nocnych naszej ekipy z Polski (przyjechali po dziewiętnastej) pospaliśmy do siódmej trzydzieści. W nocy już nie mogłam słuchać narzekań Marzeny i opowieści jak to się zepsuł jej silnik w mini. Współczułam jej ale co za dużo to nie zdrowo. Zostawili auto 400 km od celu i zabrali się z resztą ekipy z Polski. Adam nie omieszkał nam wypomnieć, że jechaliśmy sami. Nie wiem ile razy mam mu powtarzać, że po doświadczeniach z Holandii nikt mnie już nie namówi na jazdę w grupie.