Planowałam wstać o ósmej ale jak zwykle o szóstej byłam już na nogach. Maciek nie był zadowolony z tego powodu. Pogoda do jazdy była świetna dlatego zdecydowaliśmy jechać od razu na IMM – 700 km. Na 300 km przed celem stanęliśmy na parkingu zrobić sobie grilla. Trochę spłoszyła nas Policja ale kaszankę udało nam się ugrilować ;). Posileni ruszyliśmy na granicę. Mieliśmy szczęście, że wcześniej nie kupiliśmy winiety bo kolejka dla „winietowców” była spora dla tych co kupowali (tak jak my) ruch odbywał się płynnie (o ironio) i przed nami było ledwo dwa auta.