Amberkiem w Sandrę

Zwiedzeni na pokuszenie rewelacyjnymi pobytami w Sandrze w Pogorzelicy skusiliśmy się na jej młodszą siostrę w górach. Krótki – czterodniowy wypad mieliśmy zacząć od wizyty w Czechach i odpowiednim zaopatrzeniu.

Wyjeżdżając z Wrocławia mieliśmy piękne słońce, które towarzyszyło nam aż na miejsce. Drogę zakłócił nam niemiły incydent ze „starym idiotą” w subaru, który mam nadzieję, na jakiś czas nie będzie stanowił zagrożenia na drodze. Amberek świetnie się spisał mimo, że nie jest Ferrari Testarossa. Postanowiliśmy granicę przekroczyć nie w cywilizowanym miejscu ale na Przełęczy Okraj. Jechaliśmy krętą drogą całą ośnieżoną ledwo 20 na godzinę. Widoki były piękne ale co z tego jak na miejscu okazało się, że nie ma porządnego sklepu i obeszliśmy się tylko smakiem. Zawróciliśmy i pojechaliśmy już prosto do Sandry. Takim sposobem Amberkowi zaserwowaliśmy już mróz, śnieg i kontrolowane poślizgi.

Na miejscu mieliśmy szereg małych rozczarowań, które sprawiły, że jednogłośnie uznaliśmy za lepszą Sandrę w Pogorzelicy. Będziemy pielęgnować nasz rytuał październikowego wypoczynku właśnie nad morzem.

Pssst
Zaliczymy chyba jeszcze w grudniu Poznań, ale szaa to na razie tajemnica…