Veluś vel Velorek

Na sobotę miałam zaplanowany wyjazd na zlot do Dobrzenia Wielkiego nad jeziorko o zachęcającej nazwie Balaton. W piątek zielony zaliczył jeszcze wymianę uszczelki w tylnej szybie, szybkie odświeżanie i mały remoncik. Zaczęło się od zastosowania rady Flapa, po ustaleniu która strona „szumi” Maciek odkręcił koło i postanowił „tylko dokręcić” łożysko. Ale jak już zdjął koło to stwierdził, że je wymieni. Zdejmując łożysko się rozsypało i pękła podkładka. Po telefonie do przyjaciela – ja pojechałam do Adama S. po uszkodzoną część a Maciek wykorzystał ten czas na wymianę sworzni. Tak więc została tylko wymiana sworzni od strony kierowcy i sprawdzenie pompy. Wieczorem mieliśmy jeszcze wizytę nowych minimaniaków.

Cały czas zastanawiałam się nad sobotnim wyjazdem. Samej średnio mi się chciało ale obiecałam Irce i zamierzałam dotrzymać obietnicy. Tak więc rano wystartowałam. Dojechałam na umówione miejsce i dalej już w towarzystwie fita 125 i veloreksu pojechaliśmy nad Balaton. Słońce paliło niemiłosiernie mimo to fani zabytkowej motoryzacji stawili się karnie.

Cieszyłam się z przyjazdu Komandora i Artura. Od razu ustalaliśmy plany na przyszłoroczną majówkę. Zdali mi też relację z Zabełkowa.

– zaowocowało zaproszeniami (nawet jako gość specjalny) na kolejne spotkania. Tak więc żegnajcie wolne weekendy w lipcu i sierpniu. Najgorsze ;), że ci ludzie są wspaniali i bardzo serdeczni, nie wypada odmówić!

Na zlocie mimo upału odbyły się konkursy, nasza ekipa skutecznie ukrywała się pod namiotem. Skusiło nas tylko rozpoznawanie płynów samochodowych i części.

Poznałam historię „Velusi” i będę miała okazję spotkać fascynatów tych pojazdów i ich projektanta 🙂

Dostałam też puchar!

Z wielkim żalem odjeżdżałam do domu. Reszta została bawić się na wieczornej imprezie, a dziś – drugi dzień zlotu. Obiecałam, że w przyszłym roku przyjedziemy we dwójkę na dwa dni.

P.S.
Brakujące ogniwo