Relacja w telegraficznym skrócie:
– byliśmy zgłoszeni na wyjazd na Moto Show do Chorzowa jednak imprezę odwołano i mieliśmy „domowy” weekend,
– classic auto odpaliło i zgasło, chyba nie jest w tak „doskonałym” stanie jak sądziliśmy. Pojawia się coraz więcej wątpliwości… Kolejne podejście jutro…
– oczywiście nie siedzieliśmy w domu.
Wybraliśmy się na objazd „zalewowych terenów”: Kotowice, Zakrzów, Jelcz-Laskowice i Chwałowice. Dwa dni, słońce, otwarty dach do tego psiaki podróżowały z nami. Wracając mieliśmy wesoły autobus: Ja, Maciek, Aro (na tylnej kanapie), Lula (na kolanach Macka) i dwa rododendrony (w nogach Macka) i dwie azalie (u mnie w nogach), bagażnik pełen domowego chleba, wędzonych ryb i 32 kilometry do domu. Daliśmy radę!
– odwiedziliśmy tapicera i dogadaliśmy się w sprawie podsufitki. Kolor wybrany, czekamy tylko na sygnał kiedy mamy odstawić auto,
– samochody są totalnie ubrudzone. Nie możemy ich myć w związku z akcją 20 czerwca 😉 Nie wiem czy wytrzymam tak długo jeździć takimi brudasami.