Wybrałam się na WOŚP, zatrważające ilości śniegu nie odstraszyły chętnych. Zgłosiłam się na Niskie Łąki na KJS. Na miejscu okazało się, że organizatorzy nie są przygotowani ani na śnieg ani na większą liczbę uczestników. Już na wjeździe urządziłam awanturę – nie miałam gdzie zostawić auta żeby się zarejestrować a na teren klubu nie można było wjechać przed rejestracją – istna paranoja.
Oczywiście wywalczyłam wjazd, zarejestrowałam się i znalazłam miejsce na zaparkowanie auta. Ludzi coraz więcej, miejsca wcale. Subaryny zaczęły rozjeżdżać tor – ja też się załapałam na próbne trzy kółka. Na zakrętach mocno było oblodzone i nieźle trzeba było się nakręcić żeby auta nie obróciło. Na początku jeździliśmy tylko po kole, kazali nam zjechać i do akcji wkroczyły Subaru żeby przygotować trasę. Po kilku próbach akcja skończyła się urwanym zderzakiem i tor został ustalony na okrąg. Śnieg pokonał organizatorów. Wreszcie ustawiamy się do wjazdu na tor. Sama jazda nawet fajna – uważałam na auto i zawieszenie na muldach na śniegu nie chciałam sponiewierać kacyka. Przyjechaliśmy na metę i zostaliśmy pochwaleni za płynna jazdę. Pokręciłam się trochę, obejrzałam inne przejazdy i postanowiłam wracać do domu. Odpuściłam sobie drugi przejazd i tym samym nie byłam sklasyfikowana. Ale zabawa była niezła i za rok tez pojadę!