Opady śniegu zaatakowały miasto – jest tragicznie, zaspy znacznie przewyższają dach naszych maleństw. Mieliśmy niebieskim bardzo nieprzyjemną przygodę. Niedaleko domu bardzo poważnie się zakopaliśmy – w zasadzie to zawiśliśmy silnikiem na śniegu, koła w powietrzu i ani rusz. Pomogła nam właścicielka posesji, która właśnie odśnieżała chodnik. Szuflą wybieraliśmy śnieg z pod auta ale nie można było ruszyć bo samochód bardzo się ślizgał. Zablokowaliśmy całą ulicę ale i tak nikt nam nie pomógł z innych aut. Chyba po pół godzinie udało nam się wyjechać – ja za kierownicą, Maciek i babka wypychali. Ofiarą padł znaczek z maski, który na szczęście tylko się odkleił. Poczeka do wiosny na przyklejenie.