Pogoda znacznie lepsza –świeci słońce i zapowiada się, że będzie ciepło. Jedziemy na miejsce – jesteśmy pierwsi. Stajemy na środku i ruszamy na miasto. Poeksplorowaliśmy Złote tarasy i wróciliśmy na plac. Po drodze kartonowcy pod pałacem kultury, na ulicach menele, lupy, żebracy i inny element, włączając babę z brodą. Znowu tort i stare babcie pchające się do dmuchania świeczek. Podczas „wypasionego” pokazu mycia auta daliśmy drapaka. Zatrzymaliśmy się w macu pod Tomaszowem. Co rzuca się w oczy – tłumy tubylców zamawiają co najtańsze, zestawy biorą tylko przyjezdni. Czyżby kryzys. Na 19 jesteśmy w chacie. Kolejny zlot za nami.