Maciek miał niemiłą przygodę. Na jednym z naszych cudownych „garbów” urwał wózek. Po półgodzinnej walce i zakupach w castoramie (akurat się koło niej wysypał) garści podkładek wrócił do domu. Nie wiem jak mu się to udało! Zabrałam się za poszukiwanie speca od naprawy. We wszystkich warsztatach mówili, że tak robią takie rzeczy ale jak mówiłam, że chodzi o Miniaka „fasolę” to szybko się wycofywali. Koniec końców udało się naprawić u znajomego znajomej. Naprawa ekspresowa – 2 dni. byłam bardzo zdenerwowana jak zabierał małego lawetą. Mechanik dostał komplet części i obszerny wykład na temat naprawy. Wydaje mi się, że wymienił wózek szybciej niż trwała nasza tyrada 🙂
Miniak cały i zdrowy wrócił do domu, a my odetchnęliśmy.