Jak udało nam się usnąć – nie wiem. Ofiarą nocy w aucie padł fotel pasażera, w którym coś złamałam. Na szczęście da się na nim dalej jechać. Wstaliśmy pierwsi, mycie na stacji i śniadanko na powietrzu – pogoda dopisuje. Powoli budzi się reszta, zagubione Miniaki też (w końcu dotarły na „nasz” parking”). Ruszamy Mini, lawety i reszta aut jeszcze do końca nie wstała – nam szkoda czasu.