Noc była pełna wrażeń, cały hotel się trząsł, wibrowały okna i drzwi, bo na pobliskim rondzie frezowali i kładli asfalt. Myślałam, że zwariuję. Rano efekt okazał się imponujący, nawierzchnia była położona.
Zwiedzanie zaczęliśmy, oczywiście, od muzeum samochodów, co prawda już traciliśmy nadzieję, bo otwarto je z opóźnieniem ale jednak. Koszmarna recepcjonistka i koszmarne kukły psuły nieco odbiór całości.
Muzeum sprawia wrażenie zaniedbanego, opuszczonego i przypomina scenografię horroru klasy D a jednak mi się podobało.
Nie tyle ekspozycja, bo ta jest beznadziejna, co same eksponaty, było parę samochodów, których do tej pory nie widziałam.
Były też stare plakaty, zabawki i resoraki.
Z muzeum poszliśmy do katedry po drodze odwiedzając warsztaty, w tym uraczono nas rurą.
Pospacerowaliśmy po mieście i wróciliśmy do hotelu, zająć się autem.
Drugie podejście ujawniło kolejną usterkę – pompa wody przestała działać. Długo się nie zastanawialiśmy, nie było sensu reperowania, telefon do assistance zakończył naszą podróż do Le Mas. Mieliśmy wykupioną jeszcze jedną noc w hotelu, a pani na infolinii po uświadomieniu, że nie padła nam klimatyzacja w aucie poinformowała nas, że laweta będzie w czwartek rano.